Nissan Qashqai
Dwa wymiary elektryfikacji
Dwa wymiary elektryfikacji
Jeszcze niedawno samochody zelektryfikowane stanowiły ciekawostkę w ofercie producentów. Natomiast dziś topowe marki mają już kilka wersji takich napędów. Tak jak Nissan, który swój najpopularniejszy model Qashqai oferuje w wersji z napędem Mild Hybrid lub e-POWER.
Zacznijmy od początku, bo temat elektryfikacji samochodów nadal dla wielu kierowców jest pewnego rodzaju zagadką. Warto wspomnieć, że silniki spalinowe osiągnęły już kres swoich możliwości. Dzisiaj najlepsze jednostki mają sprawność cieplną na poziomie 40%, a reszta energii z paliwa jest marnowana – zwyczajnie, para idzie w gwizdek. Samochody elektryczne to jednak inna bajka, bo osiągają sprawność ponad 90%! To technologiczna przepaść. Połączenie obu takich jednostek sprawia więc, że powstaje napęd, w którym silnik spalinowy wiele zyskuje, relatywnie niskim kosztem.
W Nissanie dobrze o tym wiedzą, bo w swoim crossoverze oferują dwa zelektryfikowane napędy. Teraz, sięgając po model Qashqai, możemy wybrać układ Mild Hybrid lub innowacyjny e-POWER. W skrócie: ten pierwszy otrzymał niewielki silnik elektryczny, który wspomaga spalinowy w trakcie jazdy – ten drugi natomiast opiera się na mocnej jednostce elektrycznej, dla której "benzyniak" jest generatorem prądu. Nie ma tu lepszego i gorszego wyboru, po prostu jedna wersja będzie lepsza od drugiej dla danego klienta. Do tego jednak wrócimy. Żeby zrozumieć różnicę między jednym i drugim zelektryfikowanym napędem Nissana, wybraliśmy się dwoma egzemplarzami bestsellerowego crossovera w trasę na Mazury.
Plan wyjazdu jest prosty – jedziemy do Krainy Tysiąca Jezior dwoma samochodami, każdy kierowca pokonuje nieco inną trasę i w nieco innych warunkach, a na miejscu podsumowujemy czas spędzony z Nissanem Qashqai. Krzysztof zdecydował się na napęd Mild Hybrid, czyli tak zwaną miękką hybrydę, Patryk wybrał natomiast wersję z napędem e-POWER. I to od niego zaczniemy, bo jest to technologia niespotykana i innowacyjna. W skrócie – taki Qashqai ma silnik spalinowy, ale do napędzania kół z niego nie korzysta!
Nissan, opracowując napęd e-POWER, postawił sobie jasny cel – oddać w ręce kierowcy samochód, który będzie dysponował większością zalet pojazdów elektrycznych, ale jednocześnie okaże się bardziej funkcjonalny i łatwiejszy w użytkowaniu dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z elektromobilnością. Z tego powodu Nissan Qashqai z napędem e-POWER nie wymaga podłączania do zewnętrznego źródła energii (ba, w aucie nie ma żadnego gniazda ładowania!), a mimo to porusza się w sposób typowy dla aut w pełni elektrycznych. Jak to osiągnięto?
Pod otoczką innowacyjnej technologii kryje się w zasadzie dość oczywiste rozwiązanie. Silnik benzynowy Nissana Qashqai nie wprawia w ruch kół samochodu, a jedynie napędza generator, który następnie wytwarza energię elektryczną. Ta trafia z kolei do akumulatora litowo-jonowego, skąd zasila silnik karmiony elektronami. Proste? Jasne, ale dla podsumowania – silnik benzynowy 1.5 turbo pełni rolę agregatu prądotwórczego i nie jest w żaden sposób połączony z kołami samochodu. Takie rozwiązanie, jak już wspomniałem, ma sporo zalet.
Zacznijmy od myśli, jakie pojawiają się w głowie kierowcy, gdy ten zastanawia się nad zakupem auta elektrycznego. Mowa tu przede wszystkim o kwestiach związanych z ładowaniem i zasięgiem. Dla tych osób, które jeszcze nie są gotowe na przesiadkę do tzw. elektryka, napęd e-POWER będzie strzałem w dziesiątkę, ponieważ… jego użytkowanie nie różni się od jazdy typowym autem spalinowym.
Nissana Qashqai z napędem e-POWER nie ładujemy, ale zwyczajnie tankujemy na stacji paliw. Dzięki temu zasięg i czas podróży w niczym nie ustępują tym z konwencjonalnych pojazdów. Napęd e-POWER to prawdziwy "game changer"! Pomimo takich ułatwień, Qashqai nadal pozostaje autem o napędzie elektrycznym, które rozpędza się w okamgnieniu, bo jednostka zasilana elektronami oddaje swoje maksymalne parametry (190 KM i 330 Nm momentu obrotowego) bez chwili zawahania. Samochód odzyskuje też energię z hamowania za sprawą procesu rekuperacji, do tego w układzie nie ma skrzyni biegów, a jedynie przekładnia o stałym przełożeniu. Nissan Qashqai w wersji e-POWER porusza się płynnie i bez najmniejszych szarpnięć.
Zapytacie – gdzie tu ekologia i oszczędność, skoro spalamy benzynę? Nissan wymyślił to bardzo sprytnie, bo jednostka benzynowa, chociaż rzeczywiście zużywa paliwo, to jednak potrzebuje go zauważalnie mniej niż w aucie z klasycznym napędem. To dlatego, że silnik spalinowy uruchamia się, żeby doładować baterię i pracuje na swoich optymalnych obrotach. Zużywa mniej paliwa i nie hałasuje w trakcie jazdy tak, jak typowy samochód spalinowy.
Jak sprawdza się to w rzeczywistości? Podczas trasy na Mazury, prowadzącej przez teren miejski i drogi krajowe, Nissan Qashqai, wyposażony w nowy napęd e-POWER, zużył średnio jedynie 5,6 l/100 km. To wynik znacznie niższy niż w typowym benzynowym crossoverze o podobnych wymiarach. Wnioski po pierwszym etapie? Nissan stworzył rozwiązanie, który pozwala jeździć samochodem z napędem elektrycznym, wciąż korzystając jednak ze wszystkich zalet silnika spalinowego. Jak widać, to nietypowe wydanie zelektryfikowanego napędu jest rozwiązaniem pełnym zalet.
Samochody, którymi wybraliśmy się na Mazury, z pozoru wyglądają identycznie i chociaż oba mają zelektryfikowane napędy, to działają na zupełnie innych zasadach. Dla kogo lepszym wyborem okażę się Nissan Qashqai Mild Hybrid, a dla kogo wersja z napędem e-POWER? Sprawdziliśmy to!
O tym, że w popularnym crossoverze Nissana znajdziecie dziś dwa zelektryfikowane napędy, pisałem już w poprzednim tekście z naszej letniej mazurskiej wyprawy. Wiecie więc, że obok Mild Hybrid w ofercie widnieje także napęd e-POWER. Na pierwszy rzut oka oba nasze egzemplarze wyglądają tak samo, do tego ich układ napędowy składa się z silnika benzynowego i elektrycznego oraz akumulatora litowo-jonowego. Na pozór – identyczne Nissany, ale nic bardziej mylnego. Gdzie są więc wspomniane różnice?
W układzie e-POWER najważniejszy jest duży i mocny silnik elektryczny, który napędza koła. Jednostka spalinowa jedynie wspiera ją podczas jazdy. Natomiast w Mild Hybrid jest zupełnie odwrotnie – pierwsze skrzypce gra tu mocny silnik benzynowy, który używa małego silniczka elektrycznego jako pewnego rodzaju wsparcia. Taki układ napędowy jest pierwszym krokiem w stronę elektryfikacji samochodu, a co za tym idzie ma znacznie mniej cech typowych dla aut elektrycznych. Za to podczas użytkowania kierowca nie musi zawracać sobie głowy działaniem napędu, a i tak oszczędza paliwo i korzysta z dynamiki gwarantowanej przez wspomagające go elektrony.
Wróćmy jeszcze na chwilę do samej budowy napędu Mild Hybrid. W przypadku Nissana Qashqai, do napędzania kół jest wykorzystywany silnik benzynowy, czterocylindrowy, o pojemności 1,3 litra. Aby zwiększyć jego osiągi, inżynierowie nie tylko wyposażyli go w turbosprężarkę, ale także właśnie w układ Mild Hybrid – jego elementem jest mały silnik elektryczny, który wspiera napędzanie auta, za pomocą paska. Zasilany jest on przez niewielki akumulator litowo-jonowy, który ładowany jest prądem elektrycznym w trakcie hamowania, czyli w procesie rekuperacji. Dzięki temu, wspomniany silniczek elektryczny korzysta de facto z darmowego prądu, aby odciążyć jednostkę spalinową m.in. podczas przyspieszania czy jazdy po wzniesieniu. A to – a jakże! – oznacza oszczędność przy dystrybutorze.
Dla osoby, która dopiero zaczyna przygodę z elektromobilnością, lub w ogóle nie zna się na motoryzacji, chce uruchomić silnik i jechać przed siebie, bez zastanawiania się nad niuansami napędu, Qashqai Mild Hybrid będzie idealnym wyborem. To dlatego, że jazda nim w niczym nie odbiega od prowadzenia benzynowego Nissana. Nie trzeba ładować akumulatorów z gniazdka, silnik elektryczny w pojedynkę nie napędza auta, a po wciśnięciu przycisku "Start" zawsze uruchamiana jest jednostka benzynowa – nie ma tu więc dla kierowcy żadnego zaskoczenia. To duża zaleta.
Oczywiście, nie oznacza to, że podczas jazdy działanie układu Mild Hybrid jest niezauważalne. Wprawny kierowca od razu rozpozna kilka cech takiego rozwiązania. Po pierwsze – z racji tego, że silnik elektryczny pracuje też jako alternator i rozrusznik, jest on w stanie szybciej i bez żadnych wibracji uruchamiać jednostkę spalinową, gdy ta zostanie wyłączona na postoju przez funkcję start/stop.
Po drugie, wystarczy delikatne dotknięcie gazu, aby poczuć, że samochód rozpędza się żwawiej przy niskich obrotach, co nie jest typowe dla jednostek czysto spalinowych. To właśnie zasługa dodatkowych niutonometrów jednostki elektrycznej. 6 Nm maksymalnego momentu to niby niewiele, ale wartość ta dostępna jest bez chwili zwłoki i takie wsparcie jest odczuwalne.
To dopiero początek, bo skoro bardzo ważnym elementem działania układu Mild Hybrid jest właśnie oszczędzanie paliwa, to powiedzmy jeszcze o kilku funkcjach. Z racji tego, że w aucie jest dodatkowy akumulator układu Mild Hybryd, auto ma dość energii elektrycznej do zasilania podzespołów i elektronicznych funkcji np. bezpieczeństwa. Poprawiona została wydajność systemu Start-Stop, który w zelektryfikowanym układzie uruchamia się zdecydowanie częściej, co zmniejsza emisję spalin i koszty eksploatacji samochodu.
Oczywiście, zarówno osiągi silnika karmionego elektronami, jak i oszczędności w zużyciu paliwa w wersji Mild Hybrid są mniejsze niż w modelu z napędem e-POWER. To dlatego, że auto wykorzystuje więcej paliwa, a mniej prądu elektrycznego, a jego budowa jest znacznie prostsza. Ma to swoje zalety, bo cena zakupu egzemplarza z układem Mild Hybrid jest niższa, masa napędu po zainstalowaniu elementów Mild Hybrid wzrasta tylko o około 20 kg, a kierowca wcale nie musi zwracać uwagi na elektryfikację, która w jego aucie działa jedynie "w tle". Nadal może on jednak odczuć zalety płynące z wykorzystania napędu zelektryfikowanego, co sprawia, że wersję Mild Hybrid należy uznać za świetny kompromis. To samochód dla kierowców, którzy szukają zaawansowanego technicznie, oszczędnego i dynamicznego auta, ale którzy z wyborem modelu o bardziej skomplikowanym napędzie chcą jeszcze chwilę poczekać.
Tak jak Krzysztof, który na Mazury wybrał się z samochodem zapakowanym po dach i z dzieciakami na tylnej kanapie – dla niego Nissan Qashqai Mild Hybrid okazał się lepszym wyborem niż e-POWER. Jakich argumentów użył Krzysztof? Tego dowiecie się już z naszego materiału wideo.
Pamiętacie, kiedy rozpoczął się szał na zakup samochodów typu crossover? Było to dokładnie w 2007 roku, kiedy światło dzienne ujrzał Nissan Qashqai pierwszej generacji, po którego ustawiały się kolejki w salonach. Dziś na Mazurach sprawdzamy czy trzecia generacja tego modelu jest równie warta uwagi.
To były szalone czasy! Wyobrażacie sobie, że jeszcze 15 lat temu na ulicach królowały sedany, kombi i hatchbacki, a samochodów o bardziej masywnym nadwoziu i większym prześwicie było jak na lekarstwo? To wszystko zmieniło się w pierwszej części lat 2000-nych, za sprawą kilku nieśmiało debiutujących modeli, a przede wszystkim od czasu pokazania pierwszego Nissana Qashqai. Kierowców zaintrygowało połączenie designu auta kompaktowego z charakterystyką terenówki, a uwagę przyciągnęła też nietypowa, trudna do wymówienia nazwa. Dzisiaj, kilka milionów sprzedanych egzemplarzy później, wszyscy kierowcy dobrze wiedzą, czym jest popularny "Kaszkaj" i jak wymówić jego imię.
Pierwsza generacja sprzedawała się jak świeże bułeczki, druga poszła za ciosem i za sprawą bardzo dynamicznego designu również przyciągnęła uwagę kierowców. Pozostaje jednak pytanie – czy Nissan Qashqai trzeciej generacji ma szansę utrzymać pozycję bestsellera? O to coraz trudniej, ponieważ każda marka ma w ofercie wiele tego rodzaju modeli – łącznie dzisiaj nawet kilkanaście! W podróży po Mazurach zastanawiamy się, jakimi cechami Nissan może przekonać kierowców do swojego bestsellerowego crossovera.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest niebanalny wygląd karoserii Nissana Qashqai. Dziś trzeba się wyróżniać w tłumie, a styliści japońskiej marki wpadli na dobry pomysł, jak to zrobić. Do tego – a tutaj nie ma przypadku – nowy model wygląda dużo bardziej nowocześnie i dojrzale, niż poprzednie jego wcielenie. Zacznijmy od przodu, gdzie króluje mocno wyeksponowana osłona chłodnicy z dużym logo, nietypowe przetłoczenia i wloty powietrza, ciągnące się przez całą wysokość zderzaka, a także mocno wyrzeźbiona maska – i oczywiście reflektory o nieszablonowym wzorze. Całość może się podobać!
Z profilu w oczy rzucają się duże obręcze kół w nowoczesnym wzorze, bardzo wyraźnie narysowane nadkola, szczególnie tylne, które optycznie poszerzają samochód i sprawiają, że jego sylwetka jest bardzo muskularna. Natomiast zwiewnie poprowadzona linia okien i opadający dach dopełniają całości. Punktem kulminacyjnym jest tył, który za sprawą szeroko poprowadzonych lamp również sprawia, że cały samochód wygląda bardziej masywnie i zadziornie, natomiast duży spojler dachowy dodaje nieco sportowego charaktery i poprawia właściwości aerodynamiczne. Na Mazurach, gdzie zagęszczenie nowych samochodów jest jednak mniejsze niż w Warszawie, Nissan Qashqai najnowszej generacji jest niczym auto koncepcyjne, wyjątkowo wyróżniające się na drodze.
Oczywiście, większość czasu spędza się we wnętrzu i to kolejny element, który warto omówić. To dlatego, że różnica pomiędzy nowym modelem a poprzednikiem jest kolosalna. Nissan Qashqai jest teraz – nie obawiam się tego mocnego stwierdzenia – pod każdym względem lepszy niż kiedykolwiek. Materiały wykończeniowe? Na najwyższym poziomie wśród aut marek popularnych, a momentami zahaczają nawet o klasę wyższą. Multimedia? Zaawansowane, rozbudowane i przejrzyste w obsłudze. Jest też bardzo atrakcyjny ekran wirtualnych zegarów – i w końcu spora przestrzeń we wnętrzu. Tu warto się na chwilę zatrzymać.
W Nissanie wygodnie może podróżować cała rodzina, co potwierdził Krzysztof, zabierając dzieciaki w trasę na Mazury. W bagażniku zmieści się ponad 500 litrów pakunków, a na kanapie usiądą albo rosłe osoby, albo dzieci w obłych fotelikach – dla nikogo nie zabraknie tu miejsca na kolana i nad głową. Do tego, co bardzo istotne w rodzinnym aucie, Qashqai ma niski tunel środkowy, co nie ogranicza miejsca na nogi dla piątego pasażera. W rezultacie nowa generacja japońskiego crossovera okazuje się samochodem bardzo wszechstronnym, który tworzy prywatną i komfortową przestrzeń dla Ciebie i dla Twojej rodziny. Coś jak zaciszna działka nad mazurskim jeziorem – wiecie o co mi chodzi.
Ważne jest również to, że Nissanem Qashqai po prostu chce się jeździć. To auto, które za sprawą wysokiego komfortu i dobrej dynamiki zachęca kierowcę do wybierania dłuższej trasy, aby nacieszyć oko widokami, nawet jeśli wymaga to pokonania drogi o nawierzchni w stanie dalekim od ideału. Tak właśnie zrobiliśmy, ponieważ zamiast standardowej, najbardziej obleganej drogi w kierunku Mikołajek, wybraliśmy bardziej wyjątkowy i ciekawszy wariant trasy, prowadzący przez przeprawę promową Wierzba. To ciekawe doświadczenie, ale również świetny moment, aby obcować z naturą i przekonać się, że warto o nią dbać. Nawet jeśli zelektryfikowane napędy robią to w mniejszym stopniu niż w pełni elektryczne auta, to nadal jazda takim modelem stanowi krok w dobrym kierunku.
Technologia Mild Hybrid, którą jak się spodziewamy, z czasem Nissan zamontuje w każdym swoim samochodzie, ma efekt skali i obniży o kilka procent zużycie paliwa i emisji spalin modeli tej marki. Natomiast Qashqai z napędem e-POWER z pewnością jest świetnym pomostem (lub przeprawą promową, jak wolicie) między światem samochodów spalinowych, a drugim brzegiem, na którym czeka na nas pełna elektryfikacji napędów. Jedno jest pewne – tego promu już się nie zatrzyma, ale w sumie nie ma takiej potrzeby. Przyszłość zapowiada się fascynująco – tak dla elektryfikacji, jak i dla trzeciej generacji Nissana Qashqai.
Przed rodzinnymi crossoverami kierowcy stawiają dziś długą listę wymagań, a większość pozycji zajmują elektroniczne elementy zwiększające komfort i bezpieczeństwo jazdy. Czy Nissan Qashqai jest wyposażony we wszystko, czego potrzeba?
Jeszcze 15 czy 20 lat temu każda rodzina chciała mieć w swoim samochodzie radioodtwarzacz, klimatyzację i elektrycznie sterowane przednie szyby – to była podstawa, aby samochód mógł służyć do komfortowego poruszania się na co dzień. Wraz z rozwojem motoryzacji i zwiększaniem się wymagań kierowców, samochody znacznie ewoluowały – nie tylko pod względem wymiarów, technologii napędów zelektryfikowanych, ale także właśnie z punktu widzenia wyposażenia w dogodne funkcje. Przy okazji wyprawy na Mazury, gdzie porównujemy ze sobą dwa napędy Nissana Qashqai – jeden to Mild Hybrid, a drugi e-POWER – spojrzeliśmy także na najnowocześniejsze elementy, jakie znajdziemy na pokładzie tych samochodów.
Komfort jazdy zależy dzisiaj of wielu czynników. Miękko resorujące zawieszenie, bardzo dobre wyciszenie kabiny, a także płynnie działające zelektryfikowane napędy to jedno, ale liczy się również dobre wyposażenie wnętrza, które ma za zadanie zadać o wygodę kierowcy i pasażerów. W Nissanie Qashqai mamy tak oczywiste elementy, jak bardzo przestronne wnętrze, wysoką dbałość o ergonomię i wygodne fotele, ale i elementy mniej oczekiwane w klasie crossoverów. Dla przykładu, w Nissanie Qashqai dostaniemy fotele z elektryczną regulacją, pamięcią ustawień, podgrzewaniem i funkcją masażu. To opcje, które jeszcze dekadę temu zarezerwowane były dla wielokrotnie droższych aut luksusowych.
Oczywiście, to dopiero początek cech Nissana Qashqai. Większość kierowców, podczas zakupu samochodu i jego użytkowania, skupia swoją uwagę przede wszystkim na systemie multimedialnym, który w ostatnich latach zyskał pozycję "centrum sterowania" całym samochodem. W Nissanie Qashqai dostaniemy najnowszej generacji multimedia NissanConnect z dotykowym ekranem o przekątnej 12,3 cala, które kryją w sobie łatwą integrację ze smartfonami Apple CarPlay i Android Auto czy nawigację z mapami 3D marki TomTom.
Wspomniałem już o centralnym ekranie multimediów, ale równie ważny – a dla niektórych kierowców nawet ważniejszy – jest dziś ekran cyfrowych wskaźników. W Nissanie Qashqai, zamiast analogowych wskazówek, mamy duży wyświetlacz (12,3 cala), który można niemal dowolnie programować, wybierając dokładnie te parametry, które w danej chwili chcemy analizować. To pozwala kierowcy skupić się na drodze, bez odwracania wzroku w kierunku centralnego ekranu, aby np. sprawdzić wskazania nawigacji.
Kolejnymi elementami, które zwiększają widoczność, a więc jednocześnie komfort i bezpieczeństwo jazdy, są wyświetlacz head-up oraz system kamer 360 stopni. Ten pierwszy, czyli ekran przezierny w rozmiarze 10,8 cala, wyświetla obraz przed oczami kierowcy, dokładnie na linii wzroku – dzięki temu najważniejsze dane, czyli komunikaty nawigacji, prędkość jazdy, ograniczenia prędkości czy działanie systemów bezpieczeństwa, są podane w idealny dla kierowcy sposób. Drugi element, system kamer 360 stopni, pozwala dojrzeć to, czego nie widać zza kierownicy – nie ważne czy przeszkoda jest z prawej, czy lewej strony, albo przed samochodem. Kamery i czujniki wychwycą każdą przeszkodę i ostrzegą przed nią.
Nissan Qashqai podczas mazurskiej wyprawy dał się poznać z wielu dobrych stron. Zachwycił przestronnym wnętrzem, angażującym prowadzeniem, a także zaawansowaniem technicznym zelektryfikowanych napędów i elementów wyposażenia, zwiększających komfort jazdy. Jednak, na tle konkurencyjnych crossoverów tej wielkości, Nissan wyróżnia się jeszcze w inny sposób – wykorzystuje najnowsze systemy wspomagające kierowcę. Także takie, które oferuje dziś częściowo autonomiczną jazdę
Zacznijmy od wyposażenia seryjnego, które w Nissanie Qashqai naprawdę imponuje. Nie ważne, o którym z testowanych samochodów mówimy. Zarówno odmiana Mild Hybrid, jak i e-POWER, w swoich podstawowych wersjach wyposażenia (Acenta dla Mild Hybrid i N-Connecta dla e-POWER) mają wszystko, czego potrzeba do bezpiecznej jazdy. Mowa o podstawowych elementach – jak system ostrzegający przed kolizją, monitorujący martwe pole czy skanujący znaki drogowe i wyświetlający kierowcy ograniczenia prędkości – ale też o tych bardziej zaawansowanych.
Do tych drugich z pewnością należą funkcja inteligentnego, automatycznego hamowania awaryjnego (z wykrywaniem pieszych i rowerzystów), asystent przejazdu przez skrzyżowanie (uchroni kierowcę przed wymuszeniem pierwszeństwa podczas skrętu w lewo), system ostrzegający o niezamierzonej zmianie pasa i korygujący tor jazdy (utrzymuje samochód dokładnie pośrodku pasa ruchu), a także centralna poduszka powietrzna, która chroni kierowcę i pasażera przed zderzeniem się głowami w trakcie wypadku.
Na samym szczycie znajdziemy autorski system Nissana o nazwie ProPILOT Assist. Jak wytłumaczyć jego działanie? To system, który łączy w sobie działanie większość wymienionych funkcji, dzięki czemu elektronika może całościowo zadbać o bezpieczeństwo jazdy. To sprawia również, że Nissan Qashqai może poruszać się częściowo autonomicznie, ponieważ inteligentny tempomat czy asystent pasa ruchu działając wspólnie. Na koniec ciekawostka – system ten ma teraz również funkcję Navi-Link, więc elektronika nie tylko reaguje na to, co "widzą" kamery i czujniki, ale przewiduje przebieg jezdni czy wydarzenia na drodze, dzięki danym z nawigacji.
Tak wyposażony Nissan Qashqai jest dziś jednym z najbardziej kompletnych crossoverów na rynku. To sprawia, że ma mocne karty, aby, tak jak jego poprzednicy, stać się bestsellerem w tej obleganej klasie samochodów. Mazurska wyprawa, która właśnie dobiegła końca, z pewnością potwierdziła, że Qashqai ma wszystko, czego w tych czasach od samochodu wymagają kierowcy. Na nas czas, pora wracać do Warszawy.